Barcelona to już trzeci , po Oxfordzie i Malcie, erazmusowy kierunek. W przeciwieństwie do wcześniejszych wyjazdów był to"samotny" tygodniowy pobyt w stolicy Katalonii. W przewodniku wydawnictwa Terramare napisano o Barcelonie, że "nie pozostaje obojętna nikomu, kto choć raz trafił w jej objęcia" i ja chciałabym to tu i teraz potwierdzić, zamieszczając poniższe zdjęcia. Koniecznie muszę tu wrócić i to nie w pojedynkę. Tak jak w biegu Rzeźnika " biegniemy parami bo samotnie żal cieszyć się urodą tych bieszczadzkich hal". Czas na zwiedzanie był ograniczony, ale i tak "obdarzona mocą romantyczna królowa" uchyliła przede mną swoje tajemnice.
Sagrada Familia (Świątynia Pokutna Świętej Rodziny)
Odwiedziny w tym miejscu to chyba spełnienie licealnych marzeń. Tak długo pozostawała placem budowy, że aż trudno uwierzyć, iż w przyszłym roku zobaczymy ją w całej okazałości (stulecie śmierci twórcy). Można ją podziwiać niemal z każdego miejsca w Barcelonie. Kiedy się do niej zbliżasz wyłania się z całym swoim pięknem - dla mnie zbyt obfitym, przepełnionym symboliką i nieskończoną liczbą znaczeń. Dzieło mistrza Gaudiego!
Późna, wieczorna pora tego pięknego słonecznego dnia zrobiła swoje. Światło przenikające przez witraże w Sagradzie wyglądały zjawiskowo. Jedyny minus tego miejsca to turyści - niestety często niezbyt szanujący sakralny charakter świątyni.
No i te szczegóły na kolejnych fasadach...
Matematyczny szczegół: kwadrat magiczny na Fasadzie Męki Pańskiej, suma liczb w pionie, poziomie i na ukos daje zawsze ten sam wynik 33 - wiek , w którym Jezus zmarł.
 |
https://happy-barcelona.pl/magiczny-czy-niemagiczny-sekrety-sagrada-familia-2/ |
Casa Batllo
Obok Casa Batllo miałam okazję przechodzić codziennie, ale dopiero wizyta w jej wnętrzach oraz opowieści naszego szkolnego przewodnika, o budynku jako hołdzie złożonym św. Jerzemu, pozwoliły mi w pełni docenić jej piękno. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, że była domem "zwykłych" ludzi. Na szczęście krótkie filmy, na monitorach umieszczonych w niektórych pomieszczeniach pomagają wyobrazić sobie tamten czas.
Casa Mila (La Pedrera)
Zbudowana od podstaw dla milionera, którego marzeniem była kamienica mająca przyćmić wszystkie dotychczasowe budynki. Mam wrażeniem, że ten cel został osiągnięty i to nawet dzisiaj. W jej wnętrzu mieści się bardzo ciekawa wystawa poświęcona dziełom Gaudiego.
A tuż obok tłumy turystów i sklepy najdroższych marek...
Powyżej pomieszczenia w kamienicy, a poniżej domek, którego precyzja wykonania zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Matematyczny szczegół: krzywa łańcuchowa i jej zastosowanie w budowie łuków i sklepień
Matematyczny szczegół: fraktale w naturze
No i na koniec spacer po dachu z widokiem, oczywiście, na kościół Sagrada Familia.
Park Guell
Do Parku Guell wybrałam się od strony stacji metra Vallcarca i to był bardzo dobry wybór, bo po wejściu do parku znajdujemy się niemal w jego najwyższym punkcie. Byłoby idealnie, gdyby jeszcze działały ruchome schody prowadzące do bram...
Nie co innego jak widok na Sagradę...
Powyżej Góra Trzech Krzyży - najwyższe wzniesienie Parku Guell i, rzecz jasna, najpiękniejsze widoki.
A potem już to, co znamy ze zdjęć: faliste ławeczki , salamandra (czy jak kto woli smok), budynki przypominające chatki jak z piernika czyli Antoni Gaudi w całej okazałości.
Muzeum Narodowe sztuki Katalońskiej (MNAC)
Odwiedziny w Muzeum - "przymusowe" bo to właśnie tam odbywały się jedne z naszych zajęć, ale spacer po dachu muzeum już zupełnie dobrowolny - i z niezapomnianymi widoki!
Dzielnica Gracia
No i wieczorna wycieczka w ramach kursu po dzielnicy Gracia - niegdyś małej wsi, a dziś, moim zdaniem, jednym z najpiękniejszych zakątków Barcelony. To właśnie tu warto wybrać się na zakupy pamiątek, dobre jedzenie i ... vermoutha.
Casa Vicens - jedno z piewszych dzieł Gaudiego.
 |
Wieża zegarowa na Placa de la Vila de Gracia |
Muzeum Sportu i Ruchu Olimpijskiego
W tym miejscu nie mogło mnie zabraknąć (przyp. wieloletniego sportowca). Choć bramy Stadionu Olimpijskiego były tego dnia zamknięte. wizyta w muzeum przywołała wiele wspaniałych wspomnień. Film wyświetlany w muzeum, pokazujący wysiłek sportowych przygotowań, moc koncentracji, ból porażki i w końcu radość zwycięstwa - dla mnie pierwsza klasa!
Powyżej strój członka grupy Castellers czyli twórców tak zwanych "żywych wież". Gdyby tylko mogła bardzo chciałabym zobaczyć to na żywo. Takie konstrukcje mogą mieć, według przewodnika mogą mieć nawet 8-10 metrów wysokości. Tworzenie żywych wież to prawdziwa katalońska specjalność.
Montjuic
Wizyta w Muzeum Olimpijskim to tylko część spaceru na Górę Montjuic. Niewielu decyduje się na wyjście pieszo, bo do dyspozycji mamy podniebny tramwaj, którym można wygodnie dotrzeć na szczyt. A naprawdę warto, nie tylko ze względu na muzeum, które się tu znajduje ale i ze względu na wspaniałe widoki rozciągające się z dawnej twierdzy.
 |
Agapanty - za niedługo w moim ogrodzie |
FC Barcelona
Ostatni, jedyny wolny od zajęć dzień poświęciłam między innymi na wizytę w muzeum FC Barcelona - miejscu, w którym z pewnością chętnie znaleźliby się pozostali członkowie rodziny. Wizyta okazało się naprawdę udana, historia klubu bardzo ciekawa, bo w końcu "FC Barcelona to więcej niż klub". No i oczywiście duma - nie ma tu nikogo, kto nie słyszałaby o Roberciku (i nie tylko!).
 |
Camp Nou - w budowie
|
Szpital św. Krzyża i św. Pawła
Bilet ufundowany przez szkołę do szpitala okazał się jednym z najlepszych wyborów - polecam z całego serce. Wydaje się niemal niemożliwym, że właśnie tutaj toczyło się szpitalne życie, Co ważne - nie jest to dzieło Gaudiego, a Luisa Domenecha i Montera.. Imponujący kompleks budynków szpitalnych z widokiem na nic innego jak Sagradę...
Niestety w tej części miasta spędziłam niewiele czasu. Nie miałam okazji zwiedzić Katedry Krzyża Świętego i św. Eulalii, ale stanęłam u jej drzwi - podobnie jak u drzwi Bazyliki Matki Bożej Sosnowej. Spacerowałam obok fontanny św. Anny i przeszłam pod mostkiem stylizowanym na wenecki Most Westchnień. Jednym słowem - tu na pewno muszę wrócić.
Barceloneta
Przed wylotem, w ostatni dzień, nie było innego wyjścia - trzeba było zobaczyć słynną Barcelonetę. Niedzielny, poranny spacer rozpoczynający się u stóp pomnika Krzysztofa Kolumna, prowadzący pod gigantyczną krewetką, a kończący się na plaży , stał się symbolicznym zakończeniem mojej barcelońskiej przygody.
Kilka informacji technicznych
Mieszkałam 10 minut od dworca Sants (tu ma stację pociąg z lotniska i tu znajdują się też stacje metra) i niedaleko Camp Nou, naprzeciwko sklepu Aldi w takim tu oto bloku (Numancia 85, klatka A, 1-2)
W drodze do szkoły Europassteacher znajdującej się przy
Ramblas i Plac Kataloński znajdowały się niedaleko szkoły, nie odwiedziłam La Boqueria, wystarczające okazały się dla mnie odwiedziny na "osiedlowym" targowisku.
 |
Metalowe parasole na Casa Cuadros i słynny smok |
 |
Plac Kataloński |
No i na zakończenie "szkolne" fotki:
W tygodniu, w którym przebywałam w Barcelonie, panowały koszmarne upały, a mieszkańcy protestowali przeciwko tłumom turystów i rosnącym cenom. Średnio sprzyjający klimat na odwiedziny a jednak ani przez chwile nie wpłynęło to na moją radość z pobytu. Nie mogę się doczekać kolejnej wizyty, bo miejsce do zobaczenia wciąż bez liku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz